czwartek, 14 lutego 2013

Walentynkowo, kocham Cię!

Walentynkowa aura nie ominęła dziś przedszkolaków. Od samego rana skakały i cieszyły z powodu Walentynek. Zaskoczyło mnie, gdy okazało się, że nie mają pojęcia o co w ogóle chodzi w tych całych Walentynkach.

Warto zauważyć, że dzieci potrafią się cieszyć z byle czego i w tym miejscu nie mam na myśli dzisiejszego dnia, ale ogólnie. To do jakiej rangi podnosimy niektóre dni, święta sprawiają, że dzieci - często nie wiedząc dlaczego i o co w nich chodzi, również je celebrują.

Tak też było dziś. Laura nawet zapytała, dlaczego sala nie jest jakoś specjalniej ustrojona. Więc wytłumaczyłam. Rozmowa na temat miłości nie jest może bardzo trudna, dlatego że każdy jej doświadcza. Nie ważne, czy dorosły czy dziecko. Przedszkolaki kochają rodziców, jest to miłość którą wszyscy doświadczamy, dzieci odczuwają ją bardzo głęboko, znają różne oblicza miłości w tym tęsknotę i tak jak nam dorosłym czasami trudno poradzić sobie z tym uczuciem, tak dzieci jeszcze gorzej radzą sobie.




Dzieci również znają uczucie ciepła, które ogarnia ludzi na widok bliskich osób lub szczególnie dla nich ważnych. Takimi emocjami obdarzani są między innymi nauczyciele i osoby blisko współpracujące z grupą. Zdaję sobie sprawę z tego, jak dzieci postrzegają mnie jako "swoją panią z przedszkola". To jest naprawdę niezwykłe i teraz, gdy siedzę w pokoju pod ciepłą kołdrą, robię bilans dzisiejszego dnia i po raz setny zdaję sobie na nowo sprawę z tego, jak mocno dzieci mi ufają, jak bardzo dla nich jestem ważna. Wniosek z tego taki, że bycie nauczycielem to nie tylko odbębnienie dnia, zajęć i sprawdzanie, czy dzieci są grzeczne i wykonują swoje obowiązki. To coś więcej. Po prostu, "pozostajesz odpowiedzialny za to co oswoiłeś".



Martwi mnie Laura. Jej zachowanie w ostatnich tygodniach jest o niebo inne od tego, jakie miała jeszcze w grudniu. Jak na tak niezwykle uzdolnione dziecko, jest to dość niepokojące, gdy specjalnie zaniża swoje umiejętności. Zawsze ją dopingowałam w tym co robi, zawsze dostawała więcej do wyklejania, malowania itd, ponieważ wiem, że chłonie te zajęcia jak gąbka i wręcz się o to prosiła. Znam doskonale jej umiejętności i wiem, że takie prace plastyczne sprawiają jej frajdę, a ja jestem (właściwie byłam) zaskakiwana oryginalnymi pomysłami i rozwiązaniami. Teraz nagle ma problem z pamięcią, koncentracją i ogólnie jest rozproszona. W jej przypadku to grubszy temat, wiem co jest w domu i jak się zachowuje w gronie rodzinnym. Nie ta sama Laura. W domu ciężka, wychowawcza praca.W grupie nie ma jako takiej rywalizacji, dzieci ogólnie są na tym samym poziomie, Laura jest raczej  liderką, dziewczyny lubią brać z niej przykład. Ona jak i reszta, jest doceniana, chwalona za dobrą pracę. Dziś udawała, że nie wie jak wygląda litera "a". O tej literze mówimy od kilku tygodni.

Dziś Marta i Lidka miały karę. Lidka w czasie obiadu weszła na stół między talerze i zaczęła coś tam krzyczeć. Nie było mnie przy tym, wyszłam na chwilę z sali i została z nimi pani Olimipa. Laura zachęcała, a Marta wstała od stołu i biegała. To było wczoraj. Straszny bałagan. Karą były szlaczki. Do dziś je pisały. Z tym, że Lidka chyba nie poczuła na sobie za bardzo konsekwencji swojego czynu i zwyczajnie chętnie przystąpiła do szlaczków. Wymyśliły z Marta bazgrolenie po stole. Dostały więc ściereczki i szorowały. Lidka aż podskoczyła z radości, że będzie czyścić (dzieciaki w tym wieku lubią prace domowe, niekoniecznie chodzi o sprzątanie po sobie zabawek), problem w tym, że okazało się że mają naprawdę dużo do wycierania. Po 5 minutach odechciało się, a była to połowa pracy. Potem już z marudzeniem i żałowaniem tego, że zamiast pisać to bazgrały po niebieskim stole dokończyły.

I tak, co by się nie działo, Witek dostarcza codziennie atrakcji swoim zachowaniem. Pomijając fakt, że w jego i Saszy przypadku powiedzenie: kto się lubi, ten się czubi, sprawdza się w 100% to Wituś zaskakuje swoim brakiem ogarnięcia życia w przedszkolu. Potrafi powtórzyć pytanie skierowane do niego, ostatnio zapytałam dlaczego nie pije mleka z kubka, a on spojrzał na mnie i zapytał mnie, dlaczego ja nie piję mleka. Oczywiście żadnego mleka nie miałam. Sprawia to, że moje przedszkole jest barwne jak tęcza, mam szerokie spektrum charakterków i tak naprawdę Wituś dodaje ciekawego smaczku grupie, a u mnie trenuje cierpliwość i stawia wyzwania, abym mogła go "ogarnąć".


ja: Wituś, zrobiłeś siusiu?
Wituś: tak, zrobiłem
ja: na pewno zrobiłeś, poleciało?
Wituś: nie, nie poleciało
ja: to nie zrobiłeś siusiu!
Wituś: zrobiłem.

A już myślałam, że zaczął w końcu myśleć o świadomych sposobach opróżniania pęcherza... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz