wtorek, 29 stycznia 2013

"Kolegów dobrych mam, nie jestem nigdy sam...."

Rano.

Lidka wyjmuje spod tyłka Saszy krzesełko, ten upada i drze się wniebogłosy. Sasza nie mówi po polsku. Dopiero się uczy i często nie wie co się wokół niego dzieje. Sasza lubi się bawić z dziećmi, mimo że się średnio dogadują, ale "berka" obie strony łapią w lot. Całe zajście ma miejsce na moich oczach. Sasza wrzeszczy, a Lidka robiąc niewinną minkę krzyczy, że ona tylko chciała TO krzesełko, mimo wielu innych, wolnych. Tłumaczę. Jest ok. 

Gimnastyka, proste ćwiczenia. Sasza przechodzi jeszcze okres adaptacyjny, nie zawsze chce stać w rządku i czekać na swoją kolej. Często robi równolegle z tym, którego kolej, więc wyrabia ponad normę, ale nie zawracam go póki co, on jest uśmiechnięty od ucha do ucha, a ćwiczenia mu nie zaszkodzą, a wręcz są wskazane w jego przypadku. Za chwilę Lidka przerywa ćwiczenie i krzyczy, że nie może robić dalej bo...BO SASZA CHODZI! I co z tego, że Sasza chodzi. Tłumaczę, że tak jak i jej, tak samo innym wolno chodzić po sali. Zezwalam na przemieszczanie się :) 

Śniadanie, umyte rączki i czekają na swoje porcje. Nagle Wituś wstaje i ni z tego ni z owego podchodzi do Saszy i "pac" go po głowie i wraca na krzesło. Wituś, dziecko po żłobkowe, nieogarniające uczucie parcia moczu, sygnalizujące, że w tej chwili trzeba iść do toalety, lubi zaczepiać. Robi często straszną minę i "ostre pazury" i myśli bidula, że kogoś wystraszy. Jednak dzieci już przeszły okres strasznych min i w ogóle ich to nie rusza. Znalazł więc inny sposób na to by, pokazać jakim jest macho. Popychanki, przepychanki i pacanki, często z mokrymi majtami. 

Południe.

Dziś były zajęcia językowe, całkiem nieźle sobie wszyscy radzili, co mnie bardzo cieszy. Jak maksymalnie wytężają umysły to potrafią zaskoczyć. Tak więc na pracach samodzielnych dziś rysowałam same uśmiechnięte słoneczka. Nawet Laura, zaskakująco nie wstydziła się powtarzać słówek. Początki były trudne w jej przypadku, gdyż pomimo osłuchania języka chciała się prosić, by powiedziała "hi", często reagowała płaczem, bo wstydziła się. Laura boi się porażek. Nie radzi sobie za dobrze z sytuacjami kryzysowymi, np, gdy nie wyjdzie jej kwiatuszek. Lamentuje i rozkłada ręce, wygląda to na koniec świata. Powoli wychodzimy z takich sytuacji obronną ręką. Uczę ją rozwiązywania problemów, szukania wyjść z sytuacji. Najlepszym sposobem jest system nagród. Pochwała działa cuda, nie wszystkie dzieci są równie bystre i sztuka polega na tym, by potrafić to dostrzec i motywować, by osiągało małe cele, za które rzecz jasna, trzeba pochwalić i docenić. Dlatego warto stosować pozytywną krytykę, dzieci nabierają skrzydeł i chce im się myśleć. Dzisiaj Laura zrobiła rysunek na odczep się. Nawet to nie był rysunek. Ona jest bardzo utalentowana manualnie, więc wiem na co ją stać. Wyrażona krytyka w odpowiedni sposób sprawiła, że za chwilę zobaczyłam zrobiony przez nią latawiec w serca, z uśmiechniętymi buziami, przy którym użyła różnych technik. Wykorzystała bibułę, fragmenty kolorowych kartek, dużo ozdób wykonanych własnoręcznie i przyklejonych, ażurowe brzegi zrobione dziurkaczem-łapką.

Dzieci mają dostęp do różnych materiałów. Nie ograniczam ich. Jeżeli ktoś ma pomysł, by coś ozdobić farbami, dostają farby. Nauczyły się mieszać kolory, były zabawy z barwieniem wody i zapamiętały niektóre kombinacje. Mamy plakatowe, wodne, temperę i mnóstwo pędzli od bardzo cienkich, po malarskie, szerokie, które służyły nam do malowania flag. Podobnie jest z instrumentami. Zestaw Orffa jest w szafie, ale nie służy tylko na specjalne okazje. Często jest wyjmowany, kiedy dziecko akurat ma pomysł, aby dany instrument wykorzystać. Pozwala to na rozwijanie kreatywności. Miałam okazję być w przedszkolu, gdzie farby były od święta, instrumentów w sali nie było, a gdy dziecko chciało wyklejać coś w czasie wolnym, to zazwyczaj słyszało słowa: nie jest na to pora. 

Obiad. Dziś idzie sprawnie. Prawie każdy dostaje dokładkę. Grupa zgłodniała po wyczerpującym spacerze. Olek prosi o więcej, dostaje mało, ponieważ zaraz drugie danie. Zjada pierwszy i prosi o drugie. Dostaje i NIC. Zaczyna wstawać, uciekać, a reszta dzieci wybałuszyła oczy na niego i najchętniej by go naśladowała. Nagle Lidka wstaje, uderza głową w siedzisko krzesła i siada z powrotem. ?! Nie rozumiem tej czynności :) Ona z uśmiechem przeprasza, że nie będzie już tak robić. Zaskoczyła mnie zupełnie, nigdy, przenigdy nie zrobiła czegoś takiego. Lidka to taka trochę 3-letnia stara-maleńka. Bardzo rozgarnięta dziewczynka, która nigdy nie martwi się o teraz, tylko o to co będzie później. Lubi negocjacje, potrafi zaplanować najbliższą przyszłość na czym się skupia. 

Popołudnie.

Lidka męczy kotleta, Ana już sobie odpuszcza. Nie daje rady jeść. Olek siedzi mi na kolanach. Trochę zapłakany. Lidka próbuje ze mną negocjować ile jeszcze weźmie kęsów kotleta. Pyta co się stanie, gdy zje całe mięso. Dobrze wie, że zostały jej jeszcze buraczki, ale liczy, że surówka zostanie jej odpuszczona. Tylko ona siedzi przy stole i kończy. Olek zasypia mi na kolanach, reszta dzieci na dywanikach wsłuchują się w muzyczną bajkę o Piotrusiu Panie. Witek zasnął na dywaniku przy oknie. Chwila ciszy.

Dzisiejszy dzień minął pod znakiem przepychanek, krzyczenia na siebie, zabierania sobie kredek i strojenia fochów na kolor kubka. Dawno nie miałam sytuacji, gdzie dzieci na siebie warczą. Przeważnie jest kłótnia o to, że nie chcą się rozdzielać i najlepiej to by wszyscy razem chcieli mieszkać w jednym domu. 

Martynka: wie pani co, bo ja powiedziałam mamusi, że jest moją najukochańszą mamusią na świecie, a tatuś jest moim najukochańszym tatusiem na świecie. 
ja: nawet nie wiesz jaką ogromną radość sprawiłaś tymi słowami swoim rodzicom, bardzo cię kochają
Martynka: a wie pani co jeszcze, bo pani jest moją najukochańszą panią...

Chwila uwagi pozwala na zjednanie małych rozumków, są wtedy wdzięczne i dobrze czują się gdy jestem blisko. Każdy lubi mieć przy sobie osobę, w której może mieć oparcie. Dzieci też tego potrzebują, nawet bardziej. Nie mają mamy w przedszkolu, jestem ja i dlatego dbam o to, by ich nie zawieść. Nawet, gdy się nie słuchają, jak Olek. Jestem dla każdego taka sama...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz