poniedziałek, 28 stycznia 2013

"Gdy dzień wstaje i wita świat, ranną porą wstaję i ja..."

6:00. Wyłączyłam budzik, jeszcze trochę mogę poleżeć...i poleżałam do 7.00, a to już ostatni dzwonek, by się ogarnąć i zdążyć na 8.00 do moich przedszkolaków. W całym tym pośpiechu i odwilży, która nam dziś towarzyszyła chyba pierwszy raz w życiu wpadłam w taki całkiem niezły poślizg. Iście filmowo z dumą wyprowadzałam auto. Popisowo. Uwielbiam ekstremalne sytuacje, taka mała miłość odziedziczona od taty.

W przedszkolu był dopiero Olek. Olek jest specyficzny. Buzia aniołka, a charakter...charakter diabła tasmańskiego. Zajęty był budowaniem torów. Słodziak oczywiście spojrzał na mnie, uśmiechnął się tak, że można było sobie wyobrazić zamiast śniegu, spadające cukierki z nieba. Tona cukru. Ale o dzień dobry na głos musiałam się dopominać, bo Oluś nie lubi głośnych przemówień.



Ostatnio mieliśmy dość trudny okres w pracy, naznaczony licznymi występami, a wcześniej próbami. Za nami jasełka, które były naszym sukcesem, a zaraz po nich Dzień Babci i Dziadka. Oluś na jasełkach NIC nie powiedział. Rodzice byli wielce zawiedzeni, bo każde dziecko mówiło bardzo dużo. On nie chciał. Dzień Babci wypadł w poniedziałek. Po fakcie dowiedziałam się, że był to podobno najbardziej depresyjny poniedziałek w roku! I tak było. Dzieciaki zawaliły występ, który był całkiem dobrze wyćwiczony. Dzieci, na które mogłam liczyć "spały" i nie pociągnęły reszty. Laura grała wilka, zupełnie bez polotu, Ana chodziła jakby nigdy nic, kiedy miała być w wyznaczonym miejscu i czekać na swoją kolej, a ja ukryta za choinką podpowiadałam wszystkim. Olek milczał. Co z tego, że bili brawo, skoro znali już naszą poprzeczkę i możliwości z jasełek, czy pasowania na przedszkolaka.

Olek dziś nie uczestniczył w  porannych zajęciach, zazwyczaj jest z nim problem, ponieważ uciekanie i nierobienie tego co reszta to świetna zabawa. Z kolei dzieci widząc Olka, który nie siedzi na dywanie również na nim nie chcą siedzieć, bo niby dlaczego on może w tym czasie biegać, a reszta nie?

 Czasami jest tak, że Olek siedzi przy mnie, albo leży i trzyma głowę w swoich chmurach. Dobre i to, zawsze coś mu w pamięci pozostanie. Innymi razy zajmuje się nim zupełnie z osobna pani Olimpia, moja nieodzowna pomoc. Dziś właśnie tak było. Nie było przepychanek z Olkiem, ale za to Laura dołożyła do pieca.

Laura jest najwyższa ze wszystkich i chyba najbardziej rozchwiana emocjonalnie. Ma prawie 5 lat. Z jednej strony to przecudowne dziecko, jest niesamowicie inteligentna, uzdolniona plastycznie, artystyczna dusza, pełna marzeń, wyobraźni i zna się na kombinowaniu jak zrobić "coś", by powstało "to".
Z drugiej jednak strony, jak na wrażliwą duszę przystało, dramatyzuje i szuka uwagi. We wszystkim chce być pierwsza, nawet w kolejce do mycia rąk, inaczej jest płacz i uznaje to za porażkę. Gdy podczas zabawy, z racji ogólnie przyjętych zasad zostanie wyeliminowana, traktuje to jak zamach na jej osobę, oszustwo i rzecz niemożliwą by mogła się wydarzyć. Dziś było trochę matematyki. Liczyliśmy beczki z miodem (oczywiście nie pitnym ;) ), Kubusiowym. Znam jej możliwości i podczas liczenia na głos - przeliczania 5 beczek, za każdym razem spoglądała na mnie ze wzrokiem oczekującym na aprobatę. Co ciekawe, dzieci chcą pokazać jak dużo już wiedzą, Laura dziś kreowała się na dzieciątko, które jest biedne, pokrzywdzone i nic nie wiedzące, nad którym trzeba się ulitować i puszczać fajerwerki za każdym razem gdy wskaże pierwszą beczkę mówiąc "jeden". Żeby było jasne. Laura jest najlepsza w te klocki. Jest rozchwiana, ale mądra i ma o wiele większą wiedzę niż reszta dzieci. Ona po prostu gra.

Podczas popołudniowych zajęć Olek zdecydował się wziąć udział bez większych protestów. Wiem jak go zaktywizować. Bawiliśmy się czarodziejską różdżką, wymyślaliśmy zaklęcia i rymy. Potem Olek zaczarował wszystkie dzieci w motylki i każdy był szczęśliwy.

Czas zabrać się za "pracę domową". Oj tak, nauczyciel pracuje też w domu...

Lidka (3 l.): proszę paaaaani, a ładne mam gumki ze słonikami?
ja: oo przepiękne!
Lidka: a zrobi mi pani takiego ładnego warkoczyka? o tak z boku? 

...i zrobiłam na króciutkich piórkach całkiem ładnego dobieranego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz