Lidka wyjmuje spod tyłka Saszy krzesełko, ten upada i drze się wniebogłosy. Sasza nie mówi po polsku. Dopiero się uczy i często nie wie co się wokół niego dzieje. Sasza lubi się bawić z dziećmi, mimo że się średnio dogadują, ale "berka" obie strony łapią w lot. Całe zajście ma miejsce na moich oczach. Sasza wrzeszczy, a Lidka robiąc niewinną minkę krzyczy, że ona tylko chciała TO krzesełko, mimo wielu innych, wolnych. Tłumaczę. Jest ok.
Gimnastyka, proste ćwiczenia. Sasza przechodzi jeszcze okres adaptacyjny, nie zawsze chce stać w rządku i czekać na swoją kolej. Często robi równolegle z tym, którego kolej, więc wyrabia ponad normę, ale nie zawracam go póki co, on jest uśmiechnięty od ucha do ucha, a ćwiczenia mu nie zaszkodzą, a wręcz są wskazane w jego przypadku. Za chwilę Lidka przerywa ćwiczenie i krzyczy, że nie może robić dalej bo...BO SASZA CHODZI! I co z tego, że Sasza chodzi. Tłumaczę, że tak jak i jej, tak samo innym wolno chodzić po sali. Zezwalam na przemieszczanie się :)