poniedziałek, 11 marca 2013

Chorobowy zawrót głowy

Po dłuższej przerwie wracam do pisania....

Mój oddział został zdziesiątkowany przez wirusy, które uaktywniły się w chwili pojawienia się słońca i kilku stopni na plusie. Nie chodzi ponad 50% grupy od około 3 tygodni, a raz nawet miałam tylko czworo dzieci.

Jakimś cudem, pomimo, że dzieci kichają na mnie, cały czas podcieram im nosy to się trzymam i nic mi nie jest, a przyznam że chętnie poszłaby, na jakieś chorobowe, żeby odpocząć, a tu masz...

Praca w przedszkolu wymaga ciągłej koncentracji, umiejętności planowania, a przede wszystkim elastyczności i dostosowywania się do sytuacji. Jeżeli chcesz prowadzić przedszkole z misją, na zasadzie takiej, by oczarowywać dzieci otaczającym ich światem, kształtować ich główki, a nie odbębnić temat wg programu, odhaczyć obecność w dzienniku i wypisać bzdury w okienku dnia, to musisz liczyć się z tym, że trzeba sypać pomysłami jak z rękawa. Podoba mi się to, że moje dzieci są kreatywne, wychowałam je sobie od początku roku szkolnego na małych odkrywców i wierzcie, bądź nie - strasznie nudzą się, gdy nie dołożę nic od siebie realizując dzień wg rozpiski, a są takie nauczycielki, które nic ponad nie wnoszą.

czwartek, 14 lutego 2013

Walentynkowo, kocham Cię!

Walentynkowa aura nie ominęła dziś przedszkolaków. Od samego rana skakały i cieszyły z powodu Walentynek. Zaskoczyło mnie, gdy okazało się, że nie mają pojęcia o co w ogóle chodzi w tych całych Walentynkach.

Warto zauważyć, że dzieci potrafią się cieszyć z byle czego i w tym miejscu nie mam na myśli dzisiejszego dnia, ale ogólnie. To do jakiej rangi podnosimy niektóre dni, święta sprawiają, że dzieci - często nie wiedząc dlaczego i o co w nich chodzi, również je celebrują.

Tak też było dziś. Laura nawet zapytała, dlaczego sala nie jest jakoś specjalniej ustrojona. Więc wytłumaczyłam. Rozmowa na temat miłości nie jest może bardzo trudna, dlatego że każdy jej doświadcza. Nie ważne, czy dorosły czy dziecko. Przedszkolaki kochają rodziców, jest to miłość którą wszyscy doświadczamy, dzieci odczuwają ją bardzo głęboko, znają różne oblicza miłości w tym tęsknotę i tak jak nam dorosłym czasami trudno poradzić sobie z tym uczuciem, tak dzieci jeszcze gorzej radzą sobie.


wtorek, 12 lutego 2013

Ratatuj... och Remy!

Nastrój, nastawienie, to którą nogą się wstaje, czy też tak zwykła, ludzka rzecz, mianowicie dobry sen mają wpływ na cały dzień i to jacy jesteśmy dla innych.
Jedni mogą sobie pozwolić na lekkie zamulenie w pracy, inni jak mają gorszy dzień to nie muszą być zbyt rozmowni jak nie chcą- ja po nieprzespanej kolejnej nocy, trudnym opuszczaniu łóżka, w przedszkolu stawiam się radosna jak skowronek. 

Dzieci to ciekawy wynalazek. Gdy występują osobno, są zupełnie inne, niż gdy przebywają w grupie - co jest oczywiste. Staram się zarażać je dobrym humorem, nie okazywać zmęczenia, czy też nie przynosić ze sobą do pracy podłego nastroju spowodowanego różnymi, niekorzystnymi sytuacjami życiowymi. Dzieciaki przebywające w moim towarzystwie, przejmują ode mnie moje samopoczucie. Gdy jestem bardziej melancholijna, wtedy jest więcej płaczu, kłótni o różowe krzesełko, czy też ogólnego rozdrażnienia. Kiedy natomiast tryskam humorem, grupka jest pozytywniej nastawiona do życia, częściej się przytulają do mnie i do siebie, są grzeczniejsze i chętniej podejmują nowe wyzwania, które im stawiam.

Tak więc w moim osobistym interesie jest zapominać o wszystkim bolączkach spoza pracy, by tam właśnie pokazać dobre samopoczucie. Całe szczęście nie mam z tym problemu w ciągu dnia, do czasu...


wtorek, 5 lutego 2013

"Czasem rano trudno mi wstać, chciałoby się leżeć i spać..."

I tak właśnie ostatnio wyglądają moje poranki. Niestety.
Nie mam siły wstać i iść do pracy. Ostatnio moja praca polega na ścieraniu się z gromadką. Po styczniowych, intensywnych dniach, kiedy grupa się rozochociła, gdy dotychczasowe metody zawiodły, zastosowałam ciężką artylerię.Od zeszłego tygodnia wypełniłam im czas do maksimum. Ciągle było coś do zrobienia i absolutnie nie było czasu na zabawę dowolną, czyli wyeliminowałam z życia tę formę wolnego czasu. Zrobiłam to całkowicie świadomie.

W zeszłym tygodniu napisałam na tablicy imiona dzieci, obok przy każdym imieniu narysowałam 6 kwiatuszków. Jest to "Ranking dobrego zachowania" i oczywiście nie wolno im stracić kwiatuszków. Komu się to zdarzy, dostaje dodatkową pracę.

wtorek, 29 stycznia 2013

"Kolegów dobrych mam, nie jestem nigdy sam...."

Rano.

Lidka wyjmuje spod tyłka Saszy krzesełko, ten upada i drze się wniebogłosy. Sasza nie mówi po polsku. Dopiero się uczy i często nie wie co się wokół niego dzieje. Sasza lubi się bawić z dziećmi, mimo że się średnio dogadują, ale "berka" obie strony łapią w lot. Całe zajście ma miejsce na moich oczach. Sasza wrzeszczy, a Lidka robiąc niewinną minkę krzyczy, że ona tylko chciała TO krzesełko, mimo wielu innych, wolnych. Tłumaczę. Jest ok. 

Gimnastyka, proste ćwiczenia. Sasza przechodzi jeszcze okres adaptacyjny, nie zawsze chce stać w rządku i czekać na swoją kolej. Często robi równolegle z tym, którego kolej, więc wyrabia ponad normę, ale nie zawracam go póki co, on jest uśmiechnięty od ucha do ucha, a ćwiczenia mu nie zaszkodzą, a wręcz są wskazane w jego przypadku. Za chwilę Lidka przerywa ćwiczenie i krzyczy, że nie może robić dalej bo...BO SASZA CHODZI! I co z tego, że Sasza chodzi. Tłumaczę, że tak jak i jej, tak samo innym wolno chodzić po sali. Zezwalam na przemieszczanie się :) 

poniedziałek, 28 stycznia 2013

"Gdy dzień wstaje i wita świat, ranną porą wstaję i ja..."

6:00. Wyłączyłam budzik, jeszcze trochę mogę poleżeć...i poleżałam do 7.00, a to już ostatni dzwonek, by się ogarnąć i zdążyć na 8.00 do moich przedszkolaków. W całym tym pośpiechu i odwilży, która nam dziś towarzyszyła chyba pierwszy raz w życiu wpadłam w taki całkiem niezły poślizg. Iście filmowo z dumą wyprowadzałam auto. Popisowo. Uwielbiam ekstremalne sytuacje, taka mała miłość odziedziczona od taty.

W przedszkolu był dopiero Olek. Olek jest specyficzny. Buzia aniołka, a charakter...charakter diabła tasmańskiego. Zajęty był budowaniem torów. Słodziak oczywiście spojrzał na mnie, uśmiechnął się tak, że można było sobie wyobrazić zamiast śniegu, spadające cukierki z nieba. Tona cukru. Ale o dzień dobry na głos musiałam się dopominać, bo Oluś nie lubi głośnych przemówień.

niedziela, 27 stycznia 2013

"Ja chodzę tam co dzień, obiadek dobry jem...przedszkole drugim domem jest!"

Przedszkole. Moje mieści się nieco dalej od centrum miasta. Jest małe, nowoczesne. Jeden oddział, dzieci 3-4,5.
Młodsze dzieci, kilkoro po żłobkowych  starsze różnie - dla jednych pierwsza przygoda, a dla innych to drugie przedszkole, bo zostały przeniesione przez rodziców od konkurencji.

Pracuję cały dzień, zajmuję się przedszkolakami, prowadzę zajęcia, "realizuję program" :).

Jest to przedszkole niepubliczne.

Spoglądam przez okno i widzę, jak śnieg łagodnie opada na ziemię, leniwie prószy  Mogłabym tak patrzeć i patrzeć...chciałabym Wam opowiedzieć o tym jak naprawdę wygląda praca z dziećmi. Dla jednych będzie to ostrzeżenie, by omijać szerokim łukiem kierunki na studiach o nazwie edukacja przedszkolna, a dla innych motywator do tego, żeby zmierzyć się ze samym sobą, wytrwać na polu bitwy i wzmocnić swój charakter.